To ja już po. 20 tygodni przygotowań. kilkaset kilometrów i litrów potu na treningu. Wszystko to diabli
wzięli przez chorobę, a nawet dwie.
3 dni przed, znów jakieś cholerstwo zaatakowało. Ale nie
było wyjścia. Wiedziałam, że muszę pobiec mimo to i zrobiłam to.
Kolejny półmaraton przy zmianie czasu J. Debiut w Nocnej
Ściemie i teraz 10. Półmaraton Warszawski. W Koszalinie było chyba jednak
łatwiej.
Do Warszawy pojechałam SKMką. Stolica przywitała mnie mgłą -
PKiNu nie było widać nawet z tramwaju jadącego po Marszałkowskiej.
Kto ukradł Pałac Kultury? |
Poczłapałam
się z współbiegaczami do Parku Saskiego. Muszę przyznać, że impreza była zorganizowana
perfekcyjnie. Wszystko grało i było na czas. Naprawdę nie mam się do czego
przyczepić.
Po kilku „telefonach do przyjaciół” poszłam się przebrać i
na krótką rozgrzewkę. Po trzech kółeczkach wokół placu Piłsudskiego ustawiałam
się w strefie zielonej czekając na start.
Spacer do linii startu umilałam sobie pogawędką z kolegą
Łukaszem, którego namówiłam na bieg. Ale gdy on zobaczył bramy startowe
popędził i tyle go widziałam.
Na początku biegło mi się naprawdę dobrze. Słoneczko, lekki
wiatr, super kibice na trasie. Na 4. km zobaczyłam mój własny team. Olek,
Krystian i Babcia Basia z transparentami. Super. Każdemu biegaczowi życzę
takiego wsparcia jakie ja miałam.
Punkt kibicowania koło SGH |
Mijały kolejne kilometry. Mój team się przemieścił i tym
razem przybiłam z nimi piątki mocy na 8. km. Przy metrze Politechnika też stali
J. Kocham Was J.
Kolejny przystanek Metro Wilanowska |
Team został z tyłu, a ja wbiegłam na Trasę Łazienkowską. I
tu 12km i pierwszy sygnał – Coś jest nie tak. Zwolniłam trochę. Po drodze
spotkałam Anię Furtacz (drugi półmaraton razem ), ale Ania gnała do przodu.
13. km i już zaczęłam się rozglądać za krzakami. Na szczęście w okolicach Ludnej jest ich sporo J i tam zostawiłam śniadanie. Dalszych szczegółów Wam oszczędzę. Napiszę tylko, że banan na 15. km to jednak był błąd J.
13. km i już zaczęłam się rozglądać za krzakami. Na szczęście w okolicach Ludnej jest ich sporo J i tam zostawiłam śniadanie. Dalszych szczegółów Wam oszczędzę. Napiszę tylko, że banan na 15. km to jednak był błąd J.
Jestem naprawdę zbudowana postawą innych, którzy poświęcając
swój cenny czas na trasie pytają się, co się dzieje - interesują się i wyrażają
chęć pomocy! Dziękuję!
Na 17. km było trochę lepiej i to dzięki Asi i Zosi J. Dzięki dziewczyny, że
na mnie poczekałyście. To wielki zastrzyk energii zobaczyć znajomą twarz i
przybić piątkę mocy J.
18. km i podbieg pokonałam marszem. Nie byłam w stanie
inaczej. I tu niespodzianka. Spotkałam kolegę z Dziennika, Rafała. Nie widzieliśmy
się 7 lat i nagle spotkaliśmy się na wysokości stadionu Polonii Warszawa. Bo co śmieszniejsze, pierwszym
zadaniem jakie dostałam od Rafała w gazecie to było mierzenie wysokości trawy
murawy na Konwiktorskiej.
I tak razem truchtając dopadliśmy mety.
Na pierwszym planie Rafał a za nim ja :) |
Przy barierkach zobaczyłam Krystiana. To był naprawdę
wspaniały widok. Mąż, który mnie wspiera przyszedł na metę i mi kibicuje.
Meta!!! |
Nie jestem zadowolona z wyniku. Nie jestem zadowolona z
przebiegu tego półmaratonu. Czas do Koszalina gorszy o 16 minut…. Tylko tam nie
miałam 3 przystanków . Jest co poprawiać. Jest o co walczyć.
Piła! Nadchodzę! 6 września będzie mój!
Na koniec dziękuję wszystkim, dzięki dzisiaj się uśmiechałam:
Krystian, Olek i Mama Basia. Asia, Kuba i Zosia. Rafał. Łukasz. Ania. Marta i
Ula J
Dziękuję!!!!
A na koniec film nakręcony przez Krystiana:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz