niedziela, 22 lutego 2015

Koszulka - ciąg dalszy

Po uwzględnieniu Waszego odzewu powstały jeszcze dwa projekty:
Projekt 5


 
 Projekt 6

Poddajemy je pod głosowanie!

piątek, 20 lutego 2015

Koszulkę zaprojektować chcemy

Biegające Walczaki to prawdziwy team. Jemy razem, mieszkamy razem... a gdy któreś z nas akurat nie jest kontuzjowane, także biegamy razem (co zresztą sugeruje nazwa bloga)! Jak każdy team, Biegające Walczaki potrzebują wspólnych barw, stroju, który jeszcze bardziej ich zbliży i wyróżni w tłumie innych biegaczy oraz zmotywuje do treningu i walki na trasie.

Chcemy stworzyć coś fajnego, ale nie jest to proste. "Na szybko" udało nam się zdziałać to, co poniżej. Projekt 1 powstał z myślą o imprezie Hasetal Marathon (Niemcy - czerwiec), w którym to chyba jednak pobiegnie tylko Ewa (na jednym z krótszych dostępnych dystansów). Z kolei ostatni to mix niektórych rozwiązań.

Po co Wam to pokazujemy? Chcemy żebyście nam pomogli. Napiszcie czy coś z tego Wam się podoba i ewentualnie co chcielibyście zmienić. A może warto pomyśleć o czymś zupełnie innym?

Projekt 1
 Projekt 2
 Projekt 3 (z imionami)

 Projekt 4 (mix z imionami)

Oczywiście nowe pomysły wciąż kiełkują nam w głowach i jeśli powstanie coś nowego, też się tym z Wami podzielimy.

wtorek, 17 lutego 2015

Diagnoza: złamanie zmęczeniowe kości piszczelowej


O tym jeszcze nie było… Co prawda wspominaliśmy już, że byłem kontuzjowany, ale co tak naprawdę się stało dowiedziałem się wczoraj. To przez to nie wziąłem udziału w Zimowym Maratonie Bieszczadzkim. Coś takiego przydarzyło mi się po raz pierwszy. Trenowałem, jak prawie co dzień i nagle poczułem ból. Tradycyjnie zignorowałem go. Nie lubię gdy coś mnie boli i w pierwszym odruchu staram się o tym zapomnieć. I choć czytałem o tym wiele razy, słuchałem rad kolegów, tamtego dnia, na własnej skórze przekonałem się, że popełniam błąd. Jakieś 7 km dalej musiałem przerwać bieg i ledwo dokuśtykałem do domu.

Zrobiłem przerwę, ale nie pomogło. Poszedłem do fizjoterapeuty, ale nie pomogło. Zacząłem ćwiczenia znalezione w necie, ale nie pomogło. Kupiłem sobie taśmę taką do zaklejania gdy bolą mięśnie i starałem się nią usztywniać bolący przód nogi i kolano, ale nie pomogło. Na dwa dni przed wyjazdem w góry wyszedłem „na próbę”. To był błąd. Przebiegłem 800 metrów i ledwo wróciłem do domu. Pojechaliśmy w Bieszczady, ale w wymarzonym maratonie do którego przygotowywałem się całymi tygodniami nie wystartowałem. Po powrocie wybrałem się do lekarza rodzinnego po odpowiednie skierowania. W końcu trafiłem do ortopedy. Diagnoza: złamanie zmęczeniowe kości piszczelowej – prawie niewidoczne na zdjęciu. Aktualnie w fazie zrastania.

- Panie doktorze – zapytałem. Czy chodzi o to że za dużo biegałem, czy o to że piłem za mało mleka?
- Na pewno nie pił pan za mało mleka – odpowiedział.

Kiedyś gadałem o tym bólu z kolegą Kubą i zrobiłem sobie takie podsumowanie tego ile przebiegłem w cyklu treningowym poprzedzającym Zimowy Maraton Bieszczadzki. No i wyszło tak:
wrzesień 219 km (przygotowanie do Nocnej Ściemy)
październik 140 (razem z Nocną Ściemą – maraton)
listopad 140
grudzień 251
styczeń do kontuzji 85 (w dwa tygodnie - w tym 30 km po Górach Świętokrzyskich)

To, gdzie popełniłem błąd dobrze widać na tym podsumowaniu. Po prostu zbyt drastycznie zwiększyłem obciążenie. Mogłoby to być winą planu treningowego, niebezpiecznego dla tak mało doświadczonego biegacza jak ja, ale chyba bezpieczniej będzie stwierdzić, że to ja sprowadziłem niebezpieczeństwo na siebie zdrowo przeginając. Dołożyłem po 5 km do każdego długiego wybiegania, a także nie robiłem nic prócz biegania, nie rozciągałem się i nie uzupełniałem treningu o inne ćwiczenia.

Na szczęście za jakiś miesiąc będę mógł pójść na basen, a za dwa powoli wracać do biegania. Maraton, który wcześniej planowałem na czerwiec odpada. Ale zrobię co w mojej mocy żeby pobiec we wrześniu „połówkę” w Pile. No i chyba dam radę wrócić za rok w Bieszczady. I niech to ostatnie będzie moim nowym/starym celem do zaliczenia.

piątek, 6 lutego 2015

#mygoal 2015

Dziś ktoś zapytał mnie o moje plany startowe w tym roku. Kilka imprez chcę zaliczyć, pierwsza już niedługo. 
29 marca mam zamiar stanąć na starcie 10. PZU Półmaratonu Warszawskiego. A reszta?

Jedna z nich to poznański Wings for Life World Run. Wracając w tamtym roku w autobusie pełnym biegaczy obiecałam sobie wrócić do stolicy Wielkopolski za rok.
Dlatego już dawno się zapisałam i czekam.
Do startu w WfLWR zostały 3 miesiące. Trzeba podjąć jakieś postanowienia i jakiś cel. 
Co prawda nie użyłam kalkulatora tempa na stronie biegu klik link, ale tak sobie myślę, że muszę pokonać samą siebie i pobiec dalej niż w zeszłym roku. 

Dlatego cel na ten rok: wybiec poza granicę Poznania.

W poprzedniej edycji do przekreślonego znaku Poznań zabrakło mi jakieś 200 m. 
© Sebastian Wolny/Red Bull Content Pool

W tej postaram się z uśmiechem na ustach dać radę. Tym razem najprawdopodobniej nie będę mieć wsparcia na trasie w postaci męża biegnącego daleko z przodu. 
Ale na pewno się uda!

środa, 4 lutego 2015

Krótka video relacja - Zimowy Maraton Bieszczadzki i Zimowa Bieszczadzka Dycha

Organizatorzy Zimowego Maratonu Bieszczadzkiego ogłosili konkurs na zdjęcie lub krótki film (do 90 sekund) z biegu. Tak się złożyło, że my akurat lubimy się zgłaszać do różnych zawodów, więc wysłaliśmy film. Jaki? A no taki:




niedziela, 1 lutego 2015

Po raz pierwszy zachęcamy Was do czegoś... Naprawdę warto!

Źródło: https://www.facebook.com/SpartanieDzieciom

Jest w Polsce taki bieg, w którym każde okrążenie bieżni ma znaczenie. Jest w Polsce taka grupa biegowa, która biegając pomaga podopiecznym swojej fundacji. To Bieg Serca wymyślony i zrealizowany przez grupę charytatywną Spartanie Dzieciom.

Krystian załapał się na zdjęcie promujące głosowanie na ich imprezę w Biegowym Wydarzeniu 2014 roku. 

W tamtym roku biegaliśmy na bieżni OSiR Targówek. Krystian machnął tych 400 metrowych kółek 73 a ja 35. Razem wybiegaliśmy dla podopiecznych fundacji 108 okrążeń, czyli 540 złotych.

W tym roku też chcemy razem z nimi pobiec.

Po raz pierwszy ze Spartanami spotkałam się na Wings for LifeWorld Run w Poznaniu. Miałam przyjemność biec obok nich prawie 3 kilometry, później mi uciekli J. Nic dziwnego. Napędzają się nawzajem i mają wsparcie swojego didżeja jadącego obok nich na rowerze i puszczającego spartańską muzę. Ostatnio na Zimowym Maratonie Bieszczadzkim. Kiedy my spacerkiem pokonywaliśmy trasę dyszki z Olkiem, kilku Spartan właśnie kończyło maraton. Kibicowaliśmy z całych sił. Mamy nadzieję, że okrzyki „Spartanie daaaaaawać” dodały im sił J.

Tak czy inaczej prosimy o Wasz głos. Jeśli możecie zagłosujcie na Bieg Serca organizowany przez Spartanie Dzieciom. Niech wygrają!

Link do głosowania: