poniedziałek, 14 stycznia 2019

Nowe otwarcie

Czasami najlepsze pomysły przychodzą do głowy, gdy siedzicie na sedesie? Macie tak? Ja w niedzielę czytałem sobie artykuł o tym, że z dużym zainteresowaniem maratonem w Dębnie to ściema i błąd firmy ogarniającej zapisy i że są jeszcze miejsca. Bez większego namysłu stwierdziłem, że najwyraźniej dostałem drugą szansę po tym jak przegapiłem drugi start zapisów (długo by opowiadać, co tam się działo i dlaczego je przegapiłem – pewnie malowałem jakiś pokój, bo to, co oznajmię w tym poście to nie jedyne zmiany w moim życiu w tym roku). No i zapisałem się na ten maraton, na który z całej listy korony polskich maratonów zapisać się rzekomo najtrudniej. Popołudniu namówiłem Ewę, żeby bez wahania zapisała się na Kraków – ja tam pobiegnę w przyszłym roku.

Maraton w Dębnie to będzie początek mojej drogi po Koronę Maratonów Polskich, a przygotowania, których jeszcze nie zacząłem początkiem roku budowy bazy, roku, który zamierzam poświęcić tylko i wyłącznie pracy nad swoim ciałem i swoją wytrzymałością. Ten rok jest mi potrzebny, żeby wrócić do tego, co w sierpniu utraciłem. Wypadek, w którym ucierpiało moje kolano sprawił, że w jakiś sposób ucierpiał mój duch walki i przerwa, do której wtedy byłem zmuszony z różnych przyczyn trwa do dzisiaj. Jedną z nich jest leń, z którym muszę walczyć. Głęboko wierzę, że kluczem do zwycięstwa jest postawienie sobie celu. Często powtarzam to innym, nie tylko tutaj. Cel wymaga podjęcia działania niezbędnego do jego realizacji i w naturalny sposób eliminuje lenia. Masz plan i musisz go zrealizować – koniec i kropka. Pobiegnę w Dębnie i kropka. Tempo utrzymam jak najwolniejsze. Nigdzie mi się nie spieszy. To jest rok dla mnie, dla mojego ciała, dla mojej motywacji, dla mojej głowy, dla mojej zajawki, która gdzieś się schowała i w ogóle się nie pokazuje. Kiedy pomyślę, że trzeba wyjść na mróz, chowa się jak kot za kaloryferem. W mojej głowie wszystko musi wskoczyć na właściwe półki – zresztą jak w życiu, gdzie obecnie trwa walka o to, by rzeczy z kartonów znalazły swoje miejsce w nowym domu. Przeprowadzka kompletnie zabrała czas, żeby pomyśleć o sportowym planie na ten rok, który na zeszły miałem już sprecyzowany w listopadzie roku ubiegłego.

To właśnie w październiku i listopadzie są zapisy na triathlony. W tym roku nie wystartuje w żadnym z nich – chyba, że dostanę, lub wygram pakiet startowy. Dlaczego? Bo mi szkoda kasy. W stosunku do ubiegłego roku ceny pakietów wzrosły. I nie chodzi do końca o to, że mnie nie stać. Po prostu za tę kasę wolę dokończyć licencję szybowcową i coś tam polatać. Tym bardziej, że na jesieni zwyczajnie zabrakło mi kasy żeby zapisać się na te kilka startów od razu, a teraz, wyższe ceny powodują, że przed kliknięciem przycisku zarejestruj muszę ważyć, czy wolę kilka godzin (dla wielu wątpliwej) przyjemności z pływaniem, jazdą na rowerze i bieganiem, czy dwie, albo trzy godziny bujania z głową w obłokach – to porównywalne koszty. Upodlić mogę się w lesie obok – jak tylko będę chciał. Na konkretne wyniki nie mam w tym roku szans. Kilka miesięcy bez treningu to wystarczający powód żeby to stwierdzić.

Przepraszam Kubę i Piotrka, z którymi startowałem w triathlonie zeszłym roku, a z którymi chciałem zrobić pełen dystans w 2020 roku. Na tę chwilę to średnio realne. Niewykluczone, ale średnio realne. Mój plan na 2019 to starty w dwóch maratonach z listy Korony Maratonów Polskich (na wiosnę i na jesieni) oraz mniejsze biegi organizowane w okolicy, plus jeśli czas pozwoli, lokalne imprezy kolarskie i mtb gdzie zapisać można się w dniu zawodów. Trening będę realizował tak jak do tej pory, czyli przez bieganie, pływanie i jazdę na rowerze. Ponieważ w tym roku nie chodzi mi o tempo, bazę mogę budować na wszystkie te sposoby. Zamierzam też więcej czasu poświęcić na stabilizację – nie zaniedbywać stawów i kości, nie osłabiać ich, żeby nie popękały jak w 2014 roku. Taki mam cel na ten rok. W przyszłym znowu możemy się umawiać na trajlony. Bo jeśli będę mógł wytrwać na trasie zawodów 4 czy 5 godzin bez przerwy, to czemu w kolejnym roku nie 6, a w następnym ze 12? ;) Do końca nie rezygnuję z niektórych planów. Umiejscawiam je w czasie :)