sobota, 19 marca 2016

Poradnik: Jak zrobić Marzannę?


Jeśli wydaje Wam się, że blog biegowy to niewłaściwe miejsce na takie poradniki, przeczytajcie tę historię.
Organizatorzy Parkrun Pruszków zapytali biegaczy, kto przygotuje Marzannę na powitanie wiosny. Ewa postanowiła zapytać Panią Marysię z przedszkola Olka, czy dzieci nie mogłyby takiej zrobić. Pani stwierdziła, że to świetny pomysł i dzieci przystąpiły do dzieła. Kiedy w piątek przyszedłem po Olka do przedszkola, zobaczyłem to:

Marzanna zrobiona w Źródełku

„Nie przypuszczaliśmy, że wyjdzie nam taka ładna” – powiedziała Pani Marysia. „Czy mogli byście jej nie topić?” – zapytała. My też nie spodziewaliśmy się, że dzieci zrobią 1:1 ludzką postać z bibuły, która będzie tak ładna. Cóż było robić. Trzeba było w ekspresowym tempie zrobić zastępczynię Marzanny, taką do topienia. Prosto z przedszkola pojechaliśmy z Olkiem do sklepu i na chybił trafił kupiliśmy kolorową bibułę. W domu zaczęło się konstruowanie. Wykonanie całej Marzanny trwało około dwóch godzin. Staraliśmy się nie kombinować i w jak największym stopniu naśladować tę z przedszkola.
Konstrukcja naszej Marzanny opiera się na dwóch listewkach połączonych na krzyż za pomocą taśmy klejącej. Pionową owinęliśmy zieloną bibułą, tak jak u tej z przedszkola. Żeby nie musieć jej wypychać, użyliśmy dwóch tekturowych pudełek, które dały nam wypełnienie przyszłego kształtu całej postaci pani Zimy. Początkowo głowa miała być z balona, tak samo jak w tej przedszkolnej, ale w którymś momencie gdy cała konstrukcja się przewróciła balon pękł i zrezygnowaliśmy z tego pomysłu. Głowa powstała z trzech kartek papieru sklejonych ze sobą taśmą klejącą. Na środkowej Ewa narysowała buzię.
 
Potem skleiliśmy głowę od tyłu, zwinęliśmy na dole i papierowy „kielich” przykleiliśmy od dołu do pionowej listewki. Od góry wrzuciliśmy zwinięte kartki papieru, żeby Marzanna nie miała zupełnie pustej głowy. Górę zawinęliśmy i zakleiliśmy.
 
Oklejanie całości zaczęliśmy od żółtej bibuły na sukienkę. Najpierw porobiliśmy na niej zakładki, a potem po prostu owinęliśmy nią Marzannę w pasie. Żeby spódnica nie wisiała, wypchaliśmy ją od spodu zieloną bibułą – podobnie jak w przedszkolnej. Potem była bluzka z połowy niebieskiej bibuły, a z drugiej połowy powstały „naramienniki” (półrękawki). Braki uzupełniliśmy różową bibułą robiąc zimie szal i rękawki. Naddatek na końcach rąk, przewiązany sznurkiem, nagle stał się rękami. Na końcu Ewa zrobiła włosy z kolorowych pasków z bibuły, które przykryły czubek poklejonej głowy. Przymocowaliśmy je na złożoną na pół (tak żeby się kleiła z dwóch stron) taśmę klejącą i obwiązaliśmy przepaską wykonaną z dwóch, skręconych ze sobą, kawałków bibuły. Zostało tylko zamaskowanie braków i klejenia. Wystarczył pas z czerwonej, metalizowanej bibuły, na który dla ozdoby (także na złożoną na pół taśmę) przyczepiliśmy złotą kokardkę.
 


Nasza Marzanna oczywiście nie umywała się do tej, którą wraz z panią wykonały przedszkolaki i o której niektórzy biegacze na pruszkowskim Parkrunie mówili, że „nigdy wcześniej nie widzieli tak pięknej marzanny”. Ludzie robili sobie z nią zdjęcia i wszystkim naprawdę się podobała. Zgodnie z prośbą, została ocalona i niebawem wróci do przedszkola. Za to jej zastępczyni została poniesiona na most nad Utratą. I wiecie co się stało? Zaczął padać śnieg. W powietrzu rozbrzmiewała piosenka na melodię krakowiaka o pożegnaniu zimy, a białe płatki leciały z nieba. Zaszczyt wrzucenia Marzanny do wody przypadł Olkowi. Chyba wrzucił ją dobrze, bo w chwili kiedy to piszę, za oknem świeci piękne słońce, a chmury zniknęły. Tradycji stało się zadość!
Najlepsza trójka wiosennego Parkrunu z przedszkolną Marzanną

Kolorowy przemarsz na most nad Utratą

Żegnamy zimę!

Zima odpływa do morza i niech nie wraca zbyt prędko!
 
Krystian
 
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz