piątek, 8 stycznia 2016

Postanowienia noworoczne i plany na ten nowy, piękny rok 2016.

Tak sobie czytam blogi biegowe w tym właśnie mijającym okresie świąteczno-noworocznym. We wszystkich można znaleźć podsumowania ubiegłego roku i świetne plany na tegoroczny sezon. Wyprawy biegowe, planowanie startów i życiówek, układanie planów treningowych. Czytam i jest mi bardzo smutno. Czy i ja w tym roku sobie zaplanuję cokolwiek?
Kiedy wrócę do aktywności i czy w ogóle wrócę? I trochę nie daje mi to spokoju.
Jestem w ciąży, w 7 miesiącu. Termin rozwiązania na połowę marca. Bardzo się cieszę z tego małego cudu i z tego, że ponownie zostanę mamą. To naprawdę niezwykłe doświadczenie. Jednak siedzenie na tyłku i nicnierobienie doprowadza mnie do szału.
Przed zamieszkaniem w moim brzuchu najmłodszej z teamu Biegające Walczaki czytałam jak to fajnie być fitmamą. Jak to jest super biegając do dnia porodu, pływając w ostatnim miesiącu po kilometr czy ćwiczyć na siłowni. Ostatnio wpadłam na artykuł, gdzie pani chwaliła się przebiegnięciem 3 półmaratonów w każdym z trymestrów. Ostatnio w 36 tygodniu ciąży. Pani gratuluję, ale ja nie miałam tyle szczęścia.
Ze względu na bezpieczeństwo dziecka i też swoje musiałam odpuścić większość aktywności. Tak naprawdę zostały mi tylko spacery. Odpuściłam ćwiczenia, ale nie dietę. Postanowiłam nie przytyć znów 40 kg jak w ciąży z Olkiem. Pilnuję się i jedzenia. Na tym etapie ciąży mam do przodu 6,5kg, z Olkiem w tym samym czasie na liczniku było już plus 20.
Wiem to na pewno, zrzucać i tak będzie co. Ale kiedy będę mogła zacząć? Oto jest pytanie.
Rozsądnie byłoby zabrać się do tego po połogu, czyli w okolicy maja. Sama za siebie trzymam kciuki i modlę się, by najmłodsza z naszego teamu polubiła szybkie spacery i bieganie z wózkiem.
Bieganie przerwałam pod koniec lipca 2015. W dniu Biegu Powstania Warszawskiego poszłam do lekarza, który powiedział bym odpuściła sobie bieganie na dwa tygodnie. Dwa tygodnie niestety okazały się zakazem na całą ciążę.
Teraz tak sobie kombinuję, by wrócić właśnie tą imprezą? Może nie na 10km a na 5? W końcu odkąd truchtam ten bieg jest mojej liście TOP5 do zaliczenia. Półmaratonu Phillipsa w Pile chyba nie dam rady poczłapać. Ten start i Półmaraton Warszawski to był priorytet w zeszłym roku. A w tym? Kto to wie? Do 4 września jest jeszcze trochę czasu.
Na pewno chcę pobiec i to już na sto procent Bieg Niepodległości. Ale w jakim mieście to już jest pytanie otwarte.
W tym roku to sezon startowy Krystiana będzie najważniejszy. Już zapisał się na dwa triathlony, chce też wystartować w półmaratonie na wiosnę i maratonie na jesieni (i złamać 4h, czego mu z całego serca życzę). Mój plan zakłada po prostu powrót do formy. Nie chcę przespać najlepszego momentu, ani czekać roku, aż przestanę się mieścić w największe spodnie jakie mam w szafie tak jak to zrobiłam po urodzeniu Olka.
Dlatego to będzie dla nas niezłe przedsięwzięcie logistyczne. Pogodzić wszystko, dwójkę dzieci, dom, pracę i dwa plany treningowe. Damy radę, na pewno!
Na razie przede mną drugi, najważniejszy sprawdzian w życiu. Podobno jak się przebiegło maraton to żaden poród nie jest straszny. No nie mam na koncie królewskiego dystansu, przebiegłam dwa półmaratony. Mam nadzieję, że to się też liczy!
A tak wygląda na razie damska część Biegających Walczaków. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz