Ewa wraca do regularnych treningów, a ja się roztrenowałem.
Od czasu do czasu wybieram się na trening – a to kolarski, a to poćwiczę przed
telewizorem z żoną, albo pójdę pobiegać.
Tak naprawdę od startu w Gdyni nie
byłem na basenie. A nie! Przepraszam. Byliśmy na basenie będąc w Ostrowcu
Świętokrzyskim. Nie był to jednak trening a zabawa z synem.
Najmłodsza latorośl
została pod opieką babci, a my we trojkę wyskoczyliśmy na pływalnie. Wychodząc
zobaczyliśmy plakat reklamujący bieg i po kilkudziesięciu minutach od tego
faktu, ustalając wcześniej, czy babcia zechce nam kibicować zapisaliśmy się.
Ewa na piątkę. Ja na piątkę i dychę – bo nie mogłem się zdecydować. A kategoria
wiekowa Olka pozwalała na wystartowania na 100 metrów.
W Ostrowiec GutwinRun nie było medali – buuu… Ale poza tym
to świetna impreza. Zanim tam nie poszliśmy, nie wiedziałem, że w moim
rodzinnym mieście istnieje środowisko biegowe, które prężnie działa. Może nie
ma tam Parkrunu, ale są regularne treningi BiegamBoLubię, no i te biegi.
Przez
całe lato można tam wystartować w maratonie i półmaratonie na raty. My
skusiliśmy się na jedną z ćwiartek.
To był upalny dzień, a my byliśmy po dwóch tygodniach
wakacji. Mimo tego i trudnego terenu udało nam się uzyskać jakieś niegłupie jak
na nasze możliwości czasy.
Nie przeszkodził nam nawet głęboki piach często
spotykany w lasach okalających Ostrowiec. Ścieżki wokół zbiornika/kąpieliska na
Gutwinie do najłatwiejszych do biegania nie należą.
W pierwszym biegu daliśmy z siebie wiele. Ewa czuła wielką
radość z ukończenia pierwszych zawodów po porodzie. Mocno podciągnęła tempo
względem treningów, tym bardziej jestem z niej bardzo dumny. Ja po piątce
czułem się już na tyle źle, że wiedziałem, że nie będę się porywał na nie
wiadomo jaki wynik na dziesiątce. Pobiegłem na początku treningowo, ale na
koniec i tak udało mi się przyspieszyć. Jak zwykle najlepszym z biegających
Walczaków okazał się najmłodszy. Olek zajął w swoim biegu trzecie miejsce!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz