I tym razem mieliśmy swojego kibica na trasie. Do Warszawy na szkolenie przyjechała siostra Krystiana Agnieszka. Zaprosiliśmy ją na spacer po parku i do kibicowania nam na trasie.
Po krótkim rekonesansie, poszukaniu linii startu i zrobieniu zdjęć na ściance spotkaliśmy Alicję z Maćkiem. W marcu wystawiłam ją do wiatru z tym biegiem, ale gdy wzięła w nim udział sama, tak się jej spodobał, że namówiła męża na wspólny start.
Po krótkim rozciąganiu ustawiliśmy się w blokach startowych. Adrenalina i emocje podczas biegu to jednak jest uzależnienie. Na pierwszym kilometrze było ciężko ze względu na duży tłok i kurz. Specjalnie zostaliśmy z tyłu, ale chyba to był błąd. Kurz jaki podniósł się ze żwirowej alejki był straszny. Na szczęście dalej było już lepiej. Cały dystans biegliśmy razem. Co było naprawdę bardzo fajne.
![]() |
Suszymy ząbki i machamy do każdego aparatu :) |
Na mecie czekały na nas fluorescencyjne, święcące w nocy medale i... bratki w doniczkach wraz z nasionami pachnącego groszku.
Po biegu zawinęliśmy się i pojechaliśmy zregenerować siły oraz pokazać Agnieszce jedno z fajniejszych miejsc w Warszawie, czyli Południk Zero.
To był naprawdę miły wieczór w dobrym towarzystwie.
Ewa
Krystian: W zeszłym tygodniu, po ponad trzech miesiącach od wystąpienia kontuzji zrobiłem kilometr w ramach testu, a potem szaleńczo porwałem się na ten pięciokilometrowy bieg. Początkowo chciałem tylko iść z kijami, ale zakazali ich w regulaminie, więc poczułem się usprawiedliwiony i normalnie pobiegłem... Z tego miejsca chciałbym podziękować żonie, że doholowała mnie do mety - bo moja kondycja przez trzy miesiące wróciła do stanu sprzed dwóch lat i myślałem że wypluje płuca. Adze za świetny filmik i niesamowity doping (wrażenia audiowizualne załączamy poniżej).
Tradycyjnie na koniec krótki filmik :). Enjoy!